Podczas tegorocznego WrOFFławia miało miejsce 8 wykładów i paneli dyskusyjnych dotyczących biznesu muzycznego. Jedne porwały mnie mniej, inne bardziej, niektóre przekształcały się w długie rozmowy w kuluarach, inne zamykały swoją formę w momencie oklasków kończących wystąpienie. Wykładem otwierającym był „Jak być muzykiem i nie zwariować? Self-management artysty” prowadzony przez Maćka Nestora, muzyka i menadżera. Padło podczas niego kilka myśli, które mogą naprawdę zainspirować samozarządzających się artystów na ich wyboistej drodze.
1. Pseudonim sceniczny
Maciek na początku swojej kariery artystyczno-menadżerskiej miał (pewnie jak każdy z nas) bardzo duże opory przed wychwalaniem siebie jako artysty podczas rozmów zmierzających do zabookowania koncertu, czy wypromowania swojego muzycznego projektu. W naszej kulturze w zdecydowanej większości jesteśmy uczeni nie do końca przystającego do dzisiejszych realiów stwierdzenia, że „pokorne cielę dwie matki ssie”. Często podczas zakulisowych rozmów z ludźmi z branży, czy właśnie telefonów w celu zabookowania grania trzeba odrzucić to myślenie i zaprezentować siebie od jak najlepszej strony. Sam panelista wymyślił sobie pseudonim sceniczny, co umożliwiało mu bez skrępowania dzwonić do kogoś pod własnym nazwiskiem jako manager wspaniałego artysty XYZ (i nikt nie musiał wiedzieć, że to ta sama osoba). Inspirujące, czyż nie?
2. Życiowa szansa
Pora na myśl z serii „wśród natłoku obowiązków okołomuzycznych zapominamy o romantycznej stronie muzyki”. Zapytany o zespół Slow Sunset, w którym gra, opowiedział nam, że na 7 lat kompletnie odsunął się od artystycznej strony branży, skupiając się na jej menadżerskich aspektach. Poznał jednak Anię i w jego głowie urodziła się myśl, że straci życiową szansę, jeśli nie będzie z nią grał. Wyciągnął więc zakopany głęboko na strychu bas, odkurzył klawisze i wrócił. Opłacało się? Prosto z WrOFFławia jechali grać na festiwalu Hradecky Slunovrat, więc chyba tak 😉
3. Gonienie króliczka
Na koniec moja ulubiona myśl z tego wystąpienia. Maciek wraz ze swoim podopiecznym, uznanym muzykiem jazzowym, założyli sobie, że chcą w ciągu 15 lat zdobyć dużą nagrodę branżową. Trzeba mieć wielkie cele, prawda? Tutaj jednak nie chodzi tylko o cel. Podczas wystąpienia usłyszeliśmy, że nie chodzi o samą nagrodę, tak naprawdę to, czy ją dostaną, czy nie jest mniej ważne. Chodzi o drogę, którą będą podążać, żeby ten cel osiągnąć. Idąc nią, nawet jeśli nie dojdą ostatecznie do celu, mają szansę zajść bardzo daleko, dużo dalej niż błądząc po omacku. Do tego sama nagroda stanie się swego rodzaju kompasem, przed trudnymi decyzjami da możliwość postawienia pytania „czy to, co zrobimy przybliży nas, czy oddali od nagrody?” a ułatwienie procesu decyzyjnego jest rzeczą nie do przecenienia 🙂
Mam nadzieję, że ten artykuł jak i inne na naszej stronie zainspirują Cię do wprowadzania innowacji w swoim podejściu do samozarządzania się a także dadzą „kopa do działania” w chwilach zwątpienia. Do usłyszenia i przeczytania!